Legendy ciąg dalszy a w zasadzie część trzecia Baśni i Mitów Irlandzkich
- poloniasligo
- Nov 2, 2014
- 7 min read
Lugh Lamh-Fada
Po niefortunnym panowaniu Bresa Nuada Srebrnoręki wrócił na tron w Teamhair. W mieście było dwóch odźwiernych. Kiedy jeden z nich stał na straży wrót Teamhair, zapukał do nich młody człowiek i poprosił odźwiernego, żeby zaprowadził go do króla. - A coś ty za jeden? - spytał odźwierny - Jestem Lugh, syn Ciana z Tuatha de Danaan i Eithne, córki Balora Fomoriana - odrzekł - i mlecznym synem Taillte, córki króla z Wielkiej Równiny. - A jaki jest twój zawód? - spytał odźwierny - bo tutaj nie wpuszczamy nikogo, kto sam na siebie nie potrafi zarobić. - Co za pytanie, jestem stolarzem - odparł Lugh. - Nie potrzebujemy stolarzy, mamy już jednego: Luchtara. - Wobec tego jestem kowalem - Mamy też kowala, Columa Cuaillemecha - W takim razie jestem przywódcą. - To też nie ma dla nas żadnego znaczenia, mamy Ogmę, królewskiego brata. - No to jestem harfiarzem - Lugh nie dawał za wygraną - Znowu nie trafiłeś, mamy harfiarza. To Abhean. - Jestem poetą - ponownie spróbował Lugh - i bardem. - Mamy już i poetę i barda: Erca, syna Ethamana. - No i jestem magiem... - upierał się młodzieniec. - Też bez pożytku dla nas, mamy wielu znakomitych magów.
- ... i lekarzem... - Naszym lekarzem jest Diancecht. - ... i umiem wykuwać mosiądz. - Mamy już takiego, to Credne Cerd, nie potrzebujemy ciebie. - No dobrze, to idź i spytaj króla, czy ktokolwiek z jego ludzi umie robić te wszystkie rzeczy naraz, a jeśli taki się znajdzie, to odejdę stąd. Odźwierny poszedł do Nuady i opowiedział mu wszystko: - U wrót miasta stoi młody człowiek - mówił - i chyba powinien nazywać się Ildánach - Mistrz Wszelkiego Rzemiosła, gdyż potrafi robić wszystko to, co każdy człowiek z twojej świty, panie. - Zagraj z nim w szachy - zaproponował Nuada. Wyniesiono więc szachy na dwór a Lugh wygrał wszystkie partie. Gdy doniesiono o tym Nuadzie, ten powiedział: - Niech wejdzie, gdyż nigdy nikt taki jak on nie zawitał do Teamhair. Odźwierny wpuścił Lugha do domu króla. Znajdował się tam wielki kamień, do którego poruszenia trzeba było dwudziestu wołów. Ogma podniósł go i wyrzucił tak daleko, że spadł poza grodzenia Teamhair - to było wyzwanie dla Lugha. A Lugh odrzucił kamień tak, że spoczął na samym środku domu króla. Lugh grał potem na harfie, sprawiał, że słuchający śmiali się i płakali, aż uśpił ich kołysanką. I kiedy Nuada zobaczył ile rzeczy potrafi Lugh, pomyślał że dzięki jego umiejętnościom mógłby wyciągnąć swój lud spod tyranii Fomorian i uwolnić się od obowiązku płacenia im podatków. Oddał więc tron Lughowi na okres 13 dni.
A oto historia narodzin Lugha: Kiedy Fomorianie przybyli do Irlandii Balor EvilEye mieszkał na Wyspie Szklanej Wieży. Niebezpiecznie było podpływać statkiem w pobliże tej wyspy, gdyż Fomorianie mogli go zająć. Powiadają, że synowie Nemeda przepływali kiedyś obok tej wyspy i widzieli wieżę ze szkła stojącą pośrodku morza, a w wieży coś, co przypominało ludzi. Wypłynęli więc naprzeciw im mając w pogotowiu zaklęcia atakujące. Fomorianie także odpowiedzieli atakiem. Kiedy synowie Nemeda znaleźli się już całkiem blisko wieży - ona znikła. Pomyśleli, że została zniszczona. Wtedy urosła nad nimi gigantyczna fala i zatopiła wszystkie statki. A wieża stała tak, jak przedtem. Powodem, dla którego Balor zyskał przydomek Evil Eye, czyli "Złe Oko", był fakt, iż jedno jego oko miało moc zabijania. Nikt nie mógł spojrzeć w źrenicę Balora i przeżyć. Posiadł tę moc, kiedy pewnego razu przechodził obok domu Druida swego ojca, który rzucał właśnie śmiertelne zaklęcia. Okno domu było otwarte, więc Balor spojrzał do środka. Wtedy dym powstały ze śmiertelnego zaklęcia podniósł się i wpadł do oka Balora. Od tamtego czasu Balor musiał trzymać je zamknięte, chyba że chciał uśmiercić wroga. Wtedy ludzie towarzyszący Balorowi musieli podnosić mu powiekę żelaznym pierścieniem. Raz Druid przepowiedział Balorowi, że umrze z ręki swego wnuka. Balor miał tylko jedno dziecko: córkę imieniem Eithne. Po przepowiedni Druida Balor zamknął ją w Wieży na wyspie razem z dwunastoma kobietami, żeby ją strzegły i nakazał, aby Eithne nigdy nie zobaczyła mężczyzny, ani nawet żeby nie usłyszała męskiego imienia. Zamknięta w wieży Eithne wyrosła na przepiękną pannę i czasami mogła widzieć mężczyznę w swoich snach. Lecz kiedy pytała o mężczyzn inne kobiety, te nie dawały żadnej odpowiedzi. Balor nie bał się więc o swoje życie i grabił i rabował tak, jak to czynił dotychczas, zajmując każdy statek jaki pojawił się w pobliżu i czasem wybierając się na ląd, żeby niszczyć. W tym czasie, w miejscu zwanym Druim na Teine, żyło trzech braci z Tuatha de Danaan. Byli to: Goibniu, Samthainn i Cian. Cian był właścicielem ziemskim a Goibniu sławnym kowalem. Cian był w posiadaniu dorodnej krowy o imieniu Glas Gaibhnenn. Wielu ludzi chciało mieć ją na własność, więc musiała być pilnowana dzień i noc. Pewnego razu Cian chciał zrobić kilka mieczy, więc poszedł do kuźni Goibniu.
Oczywiście, zabrał ze sobą Glas Gaibhnenn. Gdy przyszedł na miejsce zastał tam swojego drugiego brata Samthainna, który także chciał zrobić sobie nową broń. Cian poprosił go, aby popilnował mu krowy podczas gdy ten będzie rozmawiał wewnątrz kuźni z Goibniu. Balor także bardzo chciał zdobyć Glas Gaibhnenn, lecz nigdy nie mógł się nawet do niej zbliżyć. Ale teraz nadarzyła się okazja. Przybrał postać małego, rudowłosego chłopca i zagadał do Samthainna, że słyszał na własne uszy iż Cian i Goibniu chcą użyć wszystką stal na swoje własne miecze. - Nie oszukają mnie tak łatwo! - odrzekł Samthainn - popilnuj tej krowy, chłopcze, a ja wejdę do kuźni i porozmawiam ze swoimi braćmi. Z tymi słowy gniewnie wkroczył do budynku. Balor natychmiast uciekł razem z Glas Gaibhnenn na swoją wyspę. Gdy Cian zobaczył co się stało, nie był w stanie zrobić nic więcej, jak zganić brata i pójść spróbować odebrać Balorowi skradzioną krowę, choć nie miał pojęcia, jak tego dokona. W końcu poszedł do druida i spytał go o radę. Ten odrzekł, że dopóki Balor żyje nic nie może zostać mu odebrane. Przecież nikt nie przeżyje śmiertelnego spojrzenia Balora. Cian poszedł więc do druidki Birog z Gór i poprosił ją o pomoc. Birog przebrała go w kobiece ubranie i przeniosła przez morze podmuchem wiatru, aż do wieży, gdzie przebywała Eithne. Poprosiła także kobiety mieszkające w wieży, aby dały schronienie tej szlachetnej "królowej", która ocalała ze statku, a kobiety nie chciały odmówić pomocy nikomu z Tuatha de Danaan. Wtedy Birog za pomocą czarów wszystkie je uśpiła, a Cian poszedł porozmawiać z Eithne. Kiedy dziewczyna go ujrzała rozpoznała twarz ze swoich snów. Dlatego zgodziła się ofiarować Cianowi swoją miłość. Niedługo potem Cian znikną z wieży znów niesiony podmuchem wiatru. A kiedy nadszedł czas, Eithne urodziła syna. Balor, dowiedziawszy się o tym, nakazał swym ludziom zawinąć dziecko w sukno, spiąć materiał szpilkami i wrzucić do morza. Ale kiedy żołnierze nieśli dziecko, szpilka wysunęła się z materiału a dziecko wyślizgnęło się z sukna i wpadło do wody. Wszyscy myśleli, że utonęło, lecz druidka Birog przyprowadziła je czarami przez fale aż do jego ojca - Ciana, który oddał go Taillte do karmienia.
A wtedy Lugh przybył do Teamhair i postanowił przyłączyć się do oddziału swego ojca i stanąć przeciwko Fomorianom. Wybrał ciche, ustronne miejsce w Grellach Dollaid i razem z Nuadą, Dagdą, Ogmą, Goibniu i Diancechtem przygotowywali plany natarcia na Fomorian. Wszystko odbywało się w sekrecie tak, aby wrogowie niczego nie podejrzewali. Później miejsce ich spotkań nazwano "Szept ludu Bogini Danu". W końcu postanowili rozstać się na równo trzy lata i każdy udał się w wybranym przez siebie kierunku. Lugh wrócił do swych przyjaciół. Jakiś czas potem Nuada zorganizował zebranie na wzgórzu Uisnech po zachodniej stronie Teamhair. Zaraz ujrzeli zbrojną kompanię podążającą w ich kierunku od wschodu. Na czele jechał młody człowiek, a jego twarz tak jaśniała, że nie można było na nią bezpośrednio patrzeć. Kiedy kompania podjechała bliżej, można już było w dowódcy rozpoznać Lugha Lamh-Fada, czyli Długorękiego, który powrócił razem ze swymi przyjaciółmi i mlecznymi braćmi. Dosiadał klaczy szybkiej jak chłodny, wiosenny wiatr, która mogła galopować przez morze jakby to był suchy ląd i na której grzbiecie nie mógł zginąć żaden jeździec. Lugh miał na sobie zbroję chroniącą go przed ciosami, hełm ozdobiony dwoma szlachetnymi kamieniami na przodzie i jednym z tyłu. A kiedy zdjął hełm odsłaniał czoło jasne jak słońce w letni dzień. Jego bronią był miecz Freagartach, czyli Odpowiadający. Nikt kto został nim zraniony nie uchodził z życiem. Wobec niego nawet najwaleczniejszy żołnierz stawał się słaby jak kobieta albo noworodek. Lugh ze swoimi ludźmi zbliżył się do miejsca, gdzie stał Król Irlandii ze swoim oddziałem i przywitał się. Zaraz potem ujrzeli następną grupę ludzi podążającą w ich kierunku. Było to dziewięć razy dziewięciu posłańców Fomorian, którzy przyszli odebrać podatki. Podeszli do miejsca, gdzie zatrzymał się Nuada, a ten razem ze swymi ludźmi powstał na przywitanie Fomorian, chociaż nie zrobił tego, gdy przybył Lugh. Ten odezwał się więc: - Czemu powstajecie przed tą gburowatą, niechlujną bandą i oddajecie im pokłon, a nie uczyniliście tego wobec mnie i mojego oddziału? - Musieliśmy - odparł Nuada - oni nie zawahaliby się zabić nawet dziecka, gdyby ośmieliło się siedzieć w ich obecności. - Na mą duszę, sam mam ogromną ochotę ich pozabijać - rzekł Lugh i z tymi słowy rzucił się do ataku na Fomorian. Ranił i zabijał aż została przy życiu tylko dziewiąta część ich kompanii. - Zabiłbym was tak, jak pozostałych - przemówił do nich Lugh - ale wolę odesłać was do waszego kraju niż posłać tam moich własnych ludzi. Dziewięciu pozostałych przy życiu Fomorian wyruszyło więc w drogę powrotną do Lochlann i opowiedzieli wszystkim jak młody, uzdolniony chłopak zabił prawie wszystkich poborców podatkowych. - I tylko dlatego darował nam życie - dokończyli opowieść - żebyśmy mogli wam o tym opowiedzieć. - Wiecie, kim jest ten człowiek? - spytał Balor. - Ja wiem - odezwała się Ceithlenn, jego żona - to syn naszej córki. A było przepowiedziane - dodała- że w momencie kiedy on pojawi się w Irlandii, my na zawsze stracimy swoją pozycję w tym kraju. Zwołano radę w której zasiedli dowódcy fomorscy, poeci, druidzi a przewodził im Balor razem z Ceithlenn, swoją żoną. I właśnie to był ten czas, gdy do Balora przybył Bres z prośbą o pomoc. - Pojadę do Irlandii - mówił - z siedmioma batalionami konnych jeźdźców fomorskich i wypowiem wojnę temu Ildánach - Mistrzowi Wszelkiego Rzemiosła. Przyniosę ci jego głowę. - Uczyń tak, nadajesz się do tego - uznali wszyscy. - Niech zbudują dla mnie statki - rozkazał Bres - i napełnią je żywnością i wodą pitną. Bez zwłoki zaczęto przygotowania. Zbudowano statki, napełniono je żywnością i wodą pitną oraz zebrano armię dla Bresa. Zrobiona dla nich broń i zbroje i wysłano do Irlandii. Balor odprowadził ich aż do przystani i rzekł: - Bij się z Ildánachem i przynieś mi jego głowę. Potem przywiąż wyspę do swoich okrętów i niech woda zniszczy to miejsce. Zabierz ją na północ tak, aby już nikt z Ludzi Dea nie odnalazł jej do końca swych dni.
Commentaires